czwartek, 8 września 2011

"Dowód prawdy" Davida Baldacci'ego

Kryminały nie są moim ulubionym gatunkiem literackim, ale mimo to od czasu do czasu sięgam i po nie. Zwłaszcza kiedy jestem na wakacjach i skończyły mi się inne lektury. Skutek bywa różny.

źródło: lubimyczytac.pl
Jak w każdym kryminale jest zbrodnia, jest trup, jest winny-niewinny i cała masa zagadek. „Dowód prawdy” to opowieść o człowieku który popełnił okrutne morderstwo na niewinnej dziewczynce, ale, choć zrobił to osobiście, to nie on stoi za swoimi czynami. Skomplikowane? Nie potrafi jednak tego wyjaśnić, bo nie pamięta wydarzeń poprzedzających zbrodnię. Musi wziąć na siebie odpowiedzialność za nie do końca swoje działania, aby zamienić wyrok śmierci na dożywocie. Po wielu latach wiezienia otrzymuje tajemniczy list, który stanowi dowód jego niewinności, tytułowy dowód prawdy. Historia toczy się dalej.

Początek nieco mnie rozkojarzył - autor według mnie wprowadził zbyt wielu bohaterów na raz. Gdy już się połapałam kto jest kim, jakoś poszło. Akcja obejmuje wydarzenia na przestrzeni 25 lat. Oczywiście nie toczy się przez całe ćwierćwiecze, tylko nawiązuje do zbrodni sprzed lat, a rozwiązanie zagadki to już czasy współczesne. Wyjaśnienia są żmudne, trudne i toczą się przez całą książkę, a i tak okazują się niezbyt wyrafinowane, banalne i mało zaskakujące. Autor na siłę naprowadza na rozwiązanie poszczegółnych części łamigłówki (np. pomysł z makijażem-kamuflarzem). Kilka wątków jakby niedokończonych - nieznane przyczyny konfliktu między braćmi Fiske i przyszłość związku Sary i Johna (bo i taki się zawiązał). Chociaż tu muszę oddać sprawiedliwość, bo przeczytałam wersję okrojoną książki, zamieszczoną w jednym tomie razem z trzema innymi, więc może się mylę i to było wyjaśnione. W grę wciągnięci są przedstawiciele chyba  wszystkich zawodów prawno-wykonawczych. Baldacci wspomaga się swoją znajomością praktyki prawa i sądownictwa. Jest to niewątpliwy plus - miło się czyta, gdy wie się, że ktoś ma jakieś pojęcie o tym co pisze. Czyta się z zaciekawieniem, dążąc wytrwale do końca, aby poznać wreszcie finał.

Książka stała się bestsellerem, choć nie wpadłabym na to, gdybym nie przeczytała notki na okładce. Dla miłośników gatunku - ok, dla pozostałych - można przeczytać, choć nadmiernych wrażeń i wypieków na policzkach nie należy się spodziewać.

Moja ocena: 3,5/6

Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...