Podobny post pojawił się przed chwilą na moim drugim blogu. Nie lubię powielać treści, ale temat dotyczy również bloga książkowego. Postanowiłam opowiedzieć Wam o swoim nowym projekcie również tutaj.
Tytułem wstępu. Zafascynowała mnie tematyka rozwoju osobistego. Wzięłam się za siebie, działam w różnych dziedzinach i staram się rozwijać na wszelkich możliwych płaszczyznach. Nie wiem do jakich aspektów rozwoju zaliczyłabym dzisiejszy projekt (duchowy? intelektualny?), ale faktem jest, że zapragnęłam go zrealizować.
źródło: lubimyczyac.pl |
Nie jest to lektura, którą czyta się jak powieść. Trzeba się trochę zatrzymać, przemyśleć, zastanowić. Potrzeba na to czasu i spokoju. Postanowiłam rozłożyć sobie czytanie, powiedzmy na rok. Więc wzięłam do ręki Biblię Tysiąclecia, zobaczyłam ile ma stron i podzieliłam przez 365. Wyszło ok. 4 stron dziennie. Do zaakceptowania. To naprawdę nie jest dużo i stwierdziłam, że tyle czasu znajdę i zrealizuję ten plan.
Zrobiłam sobie rozpiskę na kolejne miesiące i pod koniec każdego sprawdzam czy wyrobiłam normę ;-). Zaczęłam we wrześniu i jak dotąd trwam w postanowieniu. Staram się przeczytać dziennie ciut więcej niż sobie założyłam, bo przecież mogą być dni, w których nie mogę, zapomnę lub zwyczajnie nie chcę mi się czytać. Ale jak do tej pory trzymam się celu, nie jestem do tyłu z czytaniem i, co najważniejsze, nie zniechęciłam się i nie porzuciłam projektu. Czyta mi się dobrze, nie odczuwam znużenia i nie mam dość. Wręcz przeciwnie: polubiłam nawet ten codzienny rytuał, kiedy mogę się zatrzymać i pozwolić sobie na chwilę wyciszenia i refleksji.
Co myślicie o takim przedsięwzięciu? I ciekawa jestem czy Wy przeczytaliście Biblię, ale tak od A do Z? A jeśli nie, to chcielibyście? Zachęcam do przyłączenia się.
Przy okazji składam Wam życzenia: zdrowych, spokojnych Świąt. Tak standardowo, ale przecież te życzenia zawierają to co najważniejsze, prawda?
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz