poniedziałek, 25 czerwca 2012

"Franklin wymienia się kartami" Sharon Jennings oraz inne książki z tej serii


źródło: Wydawnictwo Debit
Nota wydawcy:
Nowa seria przygód dobrze znanego dzieciom zielonego żółwia, występującego w kilkudziesięciu pozycjach książkowych, w animowanym serialu telewizyjnym oraz w kilku pełnometrażowych filmach. W tej serii każda książka zawiera pełną przygodę Franklina i jego przyjaciół, tyle że przedstawianą w skrócie i opisaną łatwym językiem. Proste zdania i nieskomplikowane słowa to zachęta dla dziecka, które właśnie uczy się czytać. Przedszkolaki mają doskonałą okazję, by zacząć naukę czytania ze swoim ulubionym bohaterem, a sześciolatki i starsze dzieci zapewne przeczytają łatwy tekst samodzielnie. W tej serii ukazano przygody znane dzieciom z telewizji, jednak zawsze w nieco zmienionej wersji – bez niespodzianki nie byłoby przecież zabawy.




Moja opinia: 
"Franklin wymienia się kartami" to nowy pomysł na kolejną książeczkę. Franklin zaczyna kolekcjonować karty z superbohaterami. Zaraża tą pasją swoich przyjaciół. To książka o zwykłym zbieraniu kart, a uczy systematyczność, konsekwencji w dążeniu do celu, koleżeńskości, współpracy, wspaniałomyślności. 

Sympatycznego żółwika Franklina zna chyba każde dziecko. Jeśli nie z którejś z licznych książeczek to chociaż z telewizji. My najpierw poznaliśmy Franklina ze szklanego ekranu. Poznaliśmy i polubiliśmy, dlatego gdy zobaczyliśmy książeczkę, po wydaniu okrzyku: O! Franklin!, bez wahania wzięliśmy ją z półeczki. Od tej chwili ta seria książeczek jest w stałym repertuarze czytelniczym i nie opuszczamy bez niech biblioteki. Franklin jest małym żółwiem i wraz ze swoimi przyjaciółmi przeżywa masę przygód - tych codziennych i tych niezwykłych. Miło jest mu towarzyszyć. Mały czytelnik, zasłuchany, mimochodem poznaje świat. Żółwik uczy poprzez swój przykład prawidłowych zachowań i właściwego postępowania. Oprócz funkcji dydaktycznych seria przede wszystkim bawi i pozwala bardzo przyjemnie spędzić czas. Jako, że Franklin jest żółwim chłopcem książki na pewno spodobają się chłopczykom, ale nie ujednolicajmy, dziewczynki też bardzo lubią tę serię.

Książki są idealne dla dziecka uczącego się czytać samodzielnie - litery są duże, wyraźne i nie sprawiają problemu niewprawnemu jeszcze czytelnikowi. Napisana przystępnym i zrozumiałym językiem. Tekst nie za długi, nie za krótki, w sam raz by dziecka nie znużyć i nie zmęczyć. W przerwach można pooglądać kolorowe, adekwatne do sytuacji rozwijającej się w książce (nie zawsze tak jest!), ilustracje. Młodsze chętnie posłuchają jak czyta mama i pooglądają obrazki.

Wspomnianą wyżej książkę napisała Sharon Jennings, tworzy ona serię o Franklinie razem z Paulette Bourgeois i Brendą Clark. Oto jakie przykładowo książki znajdziecie w kolekcji:
  • Franklin i noc pod namiotem
  • Franklin i niespodzianka
  • Franklin wielkim odkrywcą
  • Franklin mały zapominalski
  • Franklin świętuje
  • Franklin i wróżka Zębuszka
  • Franklin mały chwalipięta
i wiele, wiele innych.

Polecam całą serię!

Moja ocena: 5,5/6

Pozdrawiam,


czwartek, 21 czerwca 2012

"Czułość i obojętność" Romy Ligockiej

źródło: lubimyczytac.pl
Nota od wydawcy:

Kiedy myślisz, że już dochodzisz do sedna, ukazuje się kolejna tajemnica!

Opowieści szkatułkowe, mistrzowskie połączenie codziennych obserwacji i wydarzeń z przeszłości, skłaniające do refleksji nad tym, co jest naprawdę w życiu ważne

Autorka w najnowszym tomie felietonów, "Czułość i obojętność" z właściwą sobie życiową mądrością doskonale opisuje istotne punkty na naszych życiowych mapach. Jak nadać życiu właściwy kierunek, tęsknoty, które tkwią w każdym z nas: za ładem w życiu, sensem, stabilnymi korzeniami, za miłością i szacunkiem.

Roma Ligocka odpowiada na wzorowane na kwestionariuszu Prousta pytania, które choć proste na pierwszy rzut oka, okazują się fundamentalne, pokazując rzeczywistość z niezwykłą głębią i trafnością oraz złożonością. Wielka gratka dla wszystkich miłośników jej twórczości oraz tych, którzy chcą bliżej poznać Autorkę.




Moja opinia:


Zbiór felietonów w formie rozbudowanych odpowiedzi na pytania. Część z nich była drukowana w "Pani", część została napisana na potrzeby tej książki. Jak już kiedyś pisałam, lubię tę formę wypowiedzi, bo można sobie dawkować lekturę, rozmyślać pomiędzy rozdziałami, zapomnieć o niej i wrócić za jakiś czas nie gubiąc wątku. Ta książka była jednak na tyle wciągająca, że skończyłam ją w bardzo krótkim czasie. Czyta się szybko i przyjemnie. Przypomina mi przyjacielską rozmowę ze starszym, bardziej doświadczonym człowiekiem. Taka idea życia z jego perspektywy. Bardziej wnikliwi, przeglądając spis treści, z pewnością zauważą, że autorka początkowo odpowiada na pytania z "Kwestionariusz Prousta" (więcej dowiecie się o nim z np. tej strony) z tym, że nie są to krótkie, szybkie skojarzenia, jej wypowiedzi są bardziej wnikające i rozbudowane. Taka "zabawa" to prosty sposób na poznanie światopoglądu drugiej osoby.

Znajomość z Panią Romą rozpoczęłam od "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku" - ach, cóż to była za powieść! Wspomnienia, te trudne, smutne, powracające, ale i chwile dla których warto zapomnieć o tych wydarzeniach i cieszyć się życiem. Ale nie o tej książce miało być... Przy okazji jednak polecam tę pozycję, można od niej zacząć poznawanie książek tej autorki. Wracając do tematu - "Czułość i obojętność", choć pisana w innej formie, również porusza biograficzne wątki. Wraca do czasów dzieciństwa, młodości, wspomina rodzinę, przyjaciół. Widać jak wydarzenia z przeszłości kształtowały osobowość Pani Ligockiej i jej poglądy na świat. Wyłania mi się osoba miła, ciepła, wrażliwa, zachowawcza, ale zarazem ciekawa ludzi, ze zdrowym dystansem, potrafiąca odnaleźć się w różnych warunkach i sytuacjach, z dużym poczuciem piękna i estetyki. Ciekawe czy odpowiada moim wyobrażeniom?

Nie sposób wspomnieć, że wszystkie swoje książki Roma Ligocka ilustruje sama. Możemy się więc przy okazji zapoznać z jej twórczością malarską. Są to portrety, w większości kobiet, w  niepowtarzalnym,  charakterystycznym dla niej stylu. Uwielbiam umieszczany na nich motyw odręcznego pisma.

Reasumując: polecam, jeżeli jesteście zainteresowani odpowiedziami autorki m.in. na takie pytania:
Fiołki czy róże?
Kim albo czym chciałabym być, gdybym nie była tym czym jestem?
Czego nie cierpię ponad wszystko?
Gdzie chciałabym żyć?
Jak chciałabym umrzeć?

Moja ocena: 5/6

Pozdrawiam,

poniedziałek, 18 czerwca 2012

"Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham" Sama McBratney'a

źródło: lubimyczytac.pl




Nota od wydawcy:
Czasami szuka się słów, żeby komuś powiedzieć, jak bardzo go kochamy. Ale miłość niełatwo jest zmierzyć. Wiedzą o tym najlepiej Mały Brązowy Zajączek i Duży Brązowy Zając z tej pięknej i wzruszającej opowieści o uczuciach, cieple i zrozumieniu.





Moja opinia:
Książeczka o wyrażaniu uczuć. Mały Zając mówi Dużemu Zającowi jak bardzo go kocha. Duży Zając zawsze znajdzie sposób, aby powiedzieć Małemu Zającowi, że kocha go jeszcze bardziej. Uroczemu przekomarzaniu się nie ma końca ;-). Licytują się i licytują aż… Mały Zając usypia. Duży Zając wtedy dopiero ma „ostatnie słowo”. W jaki sposób można najbardziej wyrazić swoją miłość? O tym przeczytacie w ostatnim zdaniu książki. Słodka opowiastka ucząca miłości i pomagająca dziecku w wyrażaniu i werbalizowaniu swoich uczuć. Rodzinna, domowa i pełna ciepła. Idealna dla małego czytelnika rozpoczynającego swą przygodę w świecie literatury. Dla mojej córki (5 lat) okazała się nieco infantylna, ale i tak wysłuchała lektury z przyjemnością.
Są też inne książeczki z tej serii. Polecam młodszym dzieciom. Tak od 2 do 4 lat. Starszym oczywiście też, jak mają ochotę przeczytać/posłuchać.

Moja ocena: 4,5/6

Pozdrawiam,



UPDATE:
Musiałam edytować ten post, bo dostję wiele e-maili odnośniej powyższej książeczki. "Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham" wypożyczyłam z biblioteki, więc nie mogę jej odstąpić ani sprzedać.

piątek, 15 czerwca 2012

Stosik biblioteczny 3.

Ostatni stosik męczyłam długo, długo. Córka już dawno wszystko "przeczytała", a mi jakoś nie szło. Przy okazji ostatniej wizyty w bibliotece miejskiej odkryłam coś, co jak sądzę, trochę mnie zmobilizuje do szybszego czytania. Wprowadzono kary za przetrzymanie książki - 10 gr za każdy dzień. Nie wiem czy to jest zgodne z prawem, ale może okaże się skuteczne.

Wybrałam 4 pozycje:


Od góry:
  • Czułość i obojętność - lubię książki Romy Ligockiej, z przyjemnością sięgnęłam po kolejną, 
  • Różowe tabletki na uspokojenie - powód wypożyczenia jak powyżej (oczywiście zmieniając personalia autorki ;-)). Pani Krystyna Janda jest nie tylko wybitną aktorką, ma także niemały talent pisarski,
  • Listy miłosne - gdzieś słyszałam o tej antologii i byłam jej ciekawa, 
  • Zanim umrę - Jo Nesbo jest na mojej  liście autorów jeszcze przeze mnie nieodkrytych. Chętnie poznam przyczyny jego popularności, nie szkodzi, że to kryminał.
Córki natomiast nie ograniczałam w wyborze, wzięłyśmy to co jej się podobało. Z pewnością zmieścimy się w wyznaczonym przez bibliotekę czasie i zdążymy wszystko oddać. Zwłaszcza, że jak się okazało, dwie z tych książek już przeczytałyśmy wcześniej. Nie sposób spamiętać tych wszystkich Martynek i Franklinów. Przydaje się to, że spisuję to co przeczytam.
Oto dziecięcy stosik:


Od góry:
  • Franklin wymienia się kartami - to książka  jedna z ulubionych serii wydawniczych mojej córki,
  • Martynka w wesołym miasteczku, Martynka i Dzień Mamy, Martynka szuka Pufka - bo Martynka musi być. Książki odłożone prze Lilę na koniec czytania jako najlepszy kąsek, 
  • Bajki Misia Uszatka - to już miałyśmy, nie będziemy czytać drugi raz, jakoś nie specjalnie przypadł córce do gustu,
  • Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham - raczej dla maluchów, ale to urocza opowiastka i przeczytałyśmy. 
A jakie zwyczaje panują w Waszych bibliotekach? Ile książek można wypożyczać i jak długo trzymać? Są kary za zwłokę?
    Pozdrawiam,

    wtorek, 12 czerwca 2012

    Po co założyłam tego bloga?

    Mój blog zdechł śmiercią naturalną ;-). A może tragiczną? Niekarmiony, niekochany, nie doglądany...

    Po co zakładać bloga na którym notki pojawiają się sporadycznie, aby w końcu całkiem zaniknąć? Jeżeli chcemy, aby nasz blog był czytany i lubiany to trzeba o niego dbać, pisać regularnie. W jakim celu ja założyłam bloga? Oczywiście chciałam mieć blogowych czytelników, dzielić się z Wami myślami, opiniami itd., ale w głównej mierze zrobiłam to, aby zmusić się do wysiłku intelektualnego ;-). Ano tak. Skończył się już dla mnie okres szkoły, intensywnej nauki, ćwiczenia pamięci. A pisanie takiego bloga było dla mnie pewnego rodzaju umysłową gimnastyką. Nie macie pojęcia jak trudno było mi napisać pierwszą "recenzję". Myślałam, że pójdzie to ot, tak! tymczasem sklecenie kilku sensowych zdań okazało się nie lada wyzwaniem. Lata umysłowej stagnacji robią swoje. Jednak poszłam za tym wyzwaniem, naprawdę chciałam mu sprostać, ale straciłam do tego serce, a nie chciałam by notki były wymuszone, pisane na siłę. Może to brak czasu, inne zajęcia, a może zwykłe lenistwo? Nie wiem.

    Czy będę dalej pisać bloga? Może będę. Dlatego nie usuwam go. Cenię ten okres poświęcony jego prowadzeniu. Włożyłam w niego trochę czasu, nie chcę tak zwyczajnie się tego pozbywać. Liczę na to, że w przyszłości coś tam naskrobię ;-). Nie chcę jednak narzucać sobie ścisłej dyscypliny w stylu: pisz notkę, bo już trzeba. Będę miała ochotę to napiszę, a nie to trudno. Nic na siłę.

    Chciałam Wam w tym miejscu podziękować, że byliście ze mną, czytaliście moje wynurzenia, komentowaliście. Naprawdę to było bardzo miłe. Nie wiem czy jeszcze ktoś to przeczyta ;-), ale zostańcie. Nie żegnam się z Wami ostatecznie. Chciałam wyjaśnić powody swojego milczenia.

    Pozdrawiam i do zobaczenia może jeszcze kiedyś,

    Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...